jwp jwp
160
BLOG

Chleba naszego powszedniego...

jwp jwp Kultura Obserwuj notkę 0

 

Można się zgadzać lub nie z obowiązującą nas ciszą wyborczą, ale może warto choćby z przymrużeniem oka spojrzeć na nią z innej perspektywy.

Część z nas pamięta jeszcze z okresu PRL-u tzw. bezmięsny poniedziałek, który w połączeniu z piątkowym, kościelnym postem przy słabym zaopatrzeniu w mięso i wędliny mógł skończyć się nawet wymuszonym wegetarianizmem.

Płynęły też z tego korzyści, np.: zdrowsze żywienie, mniejsze wydatki na mięso i jego przetwory oraz co logiczne zwiększenie pogłowia bydła i nierogacizny.

A tak, bo skoro nie sprzedajemy w poniedziałek to 1 dzień nie bijemy w/w zwierząt i nie przetwarzamy mięsa.

Tygodni mamy 52, a zatem 52 razy x ( przeciętna dzienna liczba uboju ) daje rocznie pokaźną ilość 52x.

Pomnażamy zatem nasze tzw. rezerwy mięsne, a i na eksporcie nieźle możemy zarobić.

Niestety ta logika jest złudna, co robimy, ano dzielnie wymieniany nasze mięso na trampki, majtki i lizaki z Chin i Wietnamu, do ZSRR idzie chyba bezwymiennie dorzucając też maszyny przemysłowe, rolnicze, a czasem też gotową fabrykę. Przecież nie ma w Polsce odpowiednio wykwalifikowanych pracowników by mogli wyprodukować trampki, majtki czy też lizaki, a na dodatek żeby jeszcze były chińskie lub wietnamskie. Swoją drogą takie trampki z czerwonym kółeczkiem na kostce i wkładką to było coś.

Wracajmy jednak do tematu. Co nam daje dzień bez mięsa, samo zdrowie, więcej kontaktu z owocami i warzywami, zmniejszenie agresji ( są i takie teorie ). same pozytywy. Zapomniałem o rybkach, toż to miód istny, karpik, szczupaczek nie mówiąc o węgorzu. A jak wiadomo rybka lubi pływać i dobrze, bo w Polsce, jak i zresztą chyba na całym świecie, jest w czym pływać.

A to siwucha, a to bimberek, można żytnią z kłosem, a jak się ktoś chce konkretnie sponiewierać, łącznie z zerwaniem filmu, to pasuje kupić u dorożkarza na jednym z najbardziej znanych rynków w Polsce wódkę pięknie nazwana - Zbożowa mieszana, zbożowa to wiem, ale z czym i w jakich proporcjach mieszana to najściślej strzeżona tajemnica produkcji. Bo wódka ta działała jak broń masowego rażenia, powodowała totalną zagładę.

To chyba jednak nie jest największa zaleta dnia bez mięsa.

Jesteśmy jednakowoż już w temacie narodowym, a i po trosze internacjonalnym.

Alkohol. Pić, czy zrobić sobie przerwę ?, no nie żeby tam od razu tydzień przerwy, może chociaż 2, 3 ? dni.

Koledzy mówią, co ty chory jesteś ? No nie, można jednak czasem zobaczyć trzeźwym okiem co się na świecie dzieje.

A na co ci to ? Walnij kielicha to ci głupie myśli z glowy wylecą.

A potem wrócą, dziękuję.

I co się okazuje, nie pijąc wcale nie czujemy się lepiej, a nawet jakby gorzej, nie możemy sobie miejsca znaleźć, od czasu do czasu, a to wątróbka, a to trzusteczka zaboli i świat jakiś dziwny, jakby mniej przyjazny, a jazgotu żony, a nie daj Boże teściowej to się znieś nie da.

I dzieci się znalazły, no niby były wcześniej, ale jakoś nie rzucały się tak w oczy, teraz czegoś tam ciągle chcą.

No to logicznie rzecz biorąc, niepicie skraca życie, bo i organy wewnętrzne jakby cierpią, a i my z nerw ciągle wychodzimy przez bachory, rodzinę, a ogólnie rzecz biorąc cały ten ”dziwny”, jak już Czesiek śpiewał, a głupi on nie był, oj nie był, świat.

To tak dla uspokojenia nerwów małe piwko, no może dwa, święty nie jestem, a małe to małe, a potem się zobaczy.

A właściwie kontynuując ów szalenie logiczny wywód, to skoro abstynencja szkodzi, to ja wybieram zdrowie.

I tak po paru głębszych jakby wątroba mniej dokucza, a teściowa ?, a co mi tam teściowa, pójdę z kolegami, może w zechcyka zagramy, albo w obieraca i jakoś to będzie.

Ogólnie przecież nie jestem uzależniony, a w szczególności lubię wypić, a i nawet mi to służy.

I tu znienacka pojawia się tzw. meritum sprawy.

Jak bardzo boli, jak bardzo uwiera niektórych blogerów niepisanie, a właściwie niepublikowanie swoich...??? Właśnie czego ?

Dajmy odpocząć naszej duchowej wątrobie, pewnie zaboli, ale może dzięki temu nabierzemy więcej dystansu do siebie i otaczającego nas świat, może przypomnimy sobie, że ludzie to nie tylko my i „nasi towarzysze partyjni”, a różni od nas są też godni szacunku.

Może wreszcie zobaczymy własną rodzinę, kamień milowy koło naszego domu,  uśmiech pani z warzywnego i strapioną twarz staruszki gdy sięga do ubogiego pugilaresu.

Być może pojawią się też lęki zduszone przez codzienną, zaloopowaną nawalankę na „przeciwników” politycznych, ideologicznych i wszelkiej maści wrogów naszych odwiecznych, a nawet przedwiecznych.

Nie bójmy się jednak, zobaczyliśmy, że wokół nas są ludzie tak różni, że aż podobni do nas.

Nadgarstki przestaną nas boleć, zaczniemy rozmawiać z ludźmi o sprawach pięknych i niepięknych, miłych i trudnych, inaczej zabrzmi w naszych uszach muzyka, może jakaś książka.

Pomyślmy co powiedziałby o wielu z nas, nas z salonu24 i naszym pisaniu, nieodżałowanej i świętej pamięci felietonista i literat, „człowiek, któremu się góry kłaniały” – Maciej Rybiński.

Nie czerwienią wam się choć uszy.

Nie do końca prawdą jest hasło: zgoda buduje, dodajmy, brak zgody kontroluje, a jak sprawdzimy to możemy już w zgodzie budować, choć w sporze.

Śmierć Papieża Jana Pawła II, Tragedia Smoleńska, Powodzie, codzienny trud, przyszłość pod znakiem zapytania to jeszcze mało dla nas, Polaków, nie takie czasy przetrwaliśmy.

Wystarczy zdjąć partyjne, niestety czasem religijne, a i ateusza klapki by zobaczyć promyk słońca w ludzkich oczach, a to już dobry przyczynek by zaprzestać opluwania się imię nie naszych interesów partyjnych, wierna służba partii – to straszne, czyżbyśmy zapomnieli jak to drzewiej bywało.

Czasem kilka dni bez mięsa pozwala nam poczuć jak ono naprawdę śmierdzi, a wóda jak śmierdzi.

Nie znaczy to jednak żebyśmy nie jedli i nie pili, jedzmy zdrowsze mięso, rybkę, napijmy się dobrego winka, lub dobrej nalewki dla kurażu, czy też naturalnego piwka.

I podobnie drodzy blogerzy postępujmy w życiu i blogowaniu, tylko czy tak naprawdę chcemy tego ?

Niestety sądzę, że są „Tacy”, którzy zjedzą byle jakie mięcho ( broń Boże nie piję tu do ubogich ), nachleją się paskudnej wódy albo chemicznego piwska i dalej krogulczymi pazurami będą skrobać po swoich zaplutych w iment kalwiaturskach.

Jak to mawiał Miś Paddington:

"Things happen to me. I'm that sort of bear".

Oj, byłbym zapomniał, dlaczego Chleba naszego powszedniego...?

Właśnie o tym napisałem.

jwp
O mnie jwp

BBN - Byt Bliżej Nieokreślony.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura